wtorek, 7 maja 2013

Jedno wiadro dziennie. A bucket a day.

Kiedy zasiadam w ogrodzie, to oprócz pięknych kwiatów w różnych fazach rozwoju widzę mnóstwo chwastów (także w różnych fazach wzrostu). Ten widok niepokoi i rozprasza. Pojawia się pytanie - czy mogę oddawać się beztroskiemu malowaniu podczas gdy mlecze, mokrzyce i perze opanowują kwiatowe grządki? Z drugiej strony wiem, że pielenie to praca bez końca, a tulipany takie piękne i niedługo znikną... Ustaliłam więc sobie normę: jedno wiadro chwastów dziennie (ale takie uczciwe, z "czubem"). Dziś zajęło mi to pół godziny. Potem z czystym sumieniem mogłam się zająć malowaniem.
When I place myself with my sketchbook at the front of a flower bed I see a lot of weeds which should be removed. I become to feel guilty that instead of weeding I sit and paint. On the other side I know that weeding is a continous job and when I start to do it I usually finish in the evening. And what about my beautiful tulips which wait to be sketched? So I decided to work until the weeds fill a bucket to the brim. Then I can sit and paint peacefully. A bucket a day - and the garden will be in good condition (and my sketchbook as well).




1 komentarz:

  1. Miałam wyjątkowo piękne szafirki w tym roku na balkonach.uwielbiam dzikie łąki ale moja siostra, która ma ogród jak widzi taki zarośnięty trawnik to już piętrzy problemy...

    OdpowiedzUsuń