piątek, 7 marca 2014

Malowanie w negatywie. Negative painting.

Zawsze mam problem z tą nazwą, bo dosłowne tłumaczenie z angielskiego brzmiałoby "malowanie negatywne". To nie brzmi dobrze, prawda? A chodzi o proces malowania, w którym stopniowo i w sposób coraz bardziej szczegółowy zamalowuje się przestrzeń wokół głównego obiektu. W tym szkicu znów ograniczyłam się do trzech podstawowych kolorów: żółtego (gambodge), niebieskiego (phtalo blue) i czerwonego (alizarin crimson). Powoli przekonuję się do intensywnego ostrego phtalo blue. Dotychczas używałam go rzadko, bo wydawał mi się zbyt jaskrawy, a moim ulubionym odcieniem był błękit kobaltowy. 
I tried negative painting technique. It means that I've gradually built background layers painting outside the main objects. I limited my palette to three colors: gambodge, phtalo blue and alizarin crimson. My favourite blue is cobalt and I didn't like phtalo blue. It was too intense and too sharp for my purpose. Now I start to see its advantages and possibilities.

4 komentarze:

  1. Jesteś niesamowita, liście jakby malowane przy użyciu szablonu. Wydobyłaś i głębię i odcienie.
    Dużo się od Ciebie uczę ale i tak mało umiem..na warsztatach jest tak mało informacji o mieszaniu kolorów, warstwach i technikach. Zresztą to już moje kolejne próby nauki pod kierunkiem artysty i wcale więcej nie wiem, niż to co wyczytałam, podpatrzyłam i wypróbowałam sama. Tym chcę usprawiedliwić tak częste wizyty na Twoim blogu. A jak oglądam to chcę napisać, bo jakby wypada. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo cieszą mnie Twoje odwiedziny i komentarze :) Ja też podpatruję, co robią inni artyści na blogach. Natomiast jeśli chodzi o techniki i mieszanie kolorów, to nic nie zastąpi czasu spędzonego na własnych eksperymentach. Bo to nie tylko chodzi o to, jaki kolor zmieszać z jakim, ale w jakich proporcjach i ile dać wody. Takie wyczucie mogą dać tylko ćwiczenia i wypróbowywanie różnych wariantów. W jednej z książek wyczytałam, że jedna godzina spędzona na malowaniu nauczy więcej niż dwadzieścia cztery godziny spędzone na studiowaniu podręczników. Staram się o tym pamiętać. Dlatego też jest ten blog, żeby dzielić się z innymi artystami amatorami moimi zmaganiami i pokazywać szkice, których jest znacznie więcej niż "dopieszczonych" dzieł, godnych zawieszenia na ścianie.

      Usuń
    2. Cóż ja to amator, zdecydowanie. Dziękuję za cierpliwość, też wertuję książki, oglądam w internecie i próbuję. Mąż i syn dopingują ale ciężko idzie. Akrylami jakoś się bawię, synowi na nowe mieszkanie dałam obraz i powiesił i podoba się znajomym. Ale mnie ciągną akwarele a z tymi gorzej. :)

      Usuń
    3. Ja też zaczynałam od akryli, bo wydawały mi się dużo "bezpieczniejsze" i nadal je lubię, ale akwarele to miłość od pierwszego wejrzenia. Jednak kiedy zaczynałam nimi malować nie bardzo mi wychodziło, złościłam się i przeżywałam frustrację. Nawet teraz przeżywam napięcie w niektórych momentach (zwłaszcza przy malowaniu tła) i boję się, że w ostatniej chwili coś zepsuję. Uczę się cieszyć samym procesem malowania i dlatego więcej jest prac w szkicowniku niż skończonych obrazów.

      Usuń