sobota, 12 lipca 2014

Rudbekie. Rudbeckias.

Właściwie nie za bardzo lubię rudbekie. Są ładne, rozświetlają ogród złocistymi płatkami, ale w jakiś sposób kojarzą mi się ze schyłkiem lata, a nawet z bliskością zimy (może dlatego, że są w stanie kwitnąć po przymrozkach). To długość kwitnienia sprawia, że pozwalam im rosnąć w swoim ogrodzie.
I don't like rudbeckias very much. They remind me of the end of summer and even of winter (they can survive autumn frosts and sometimes bloom even in November). I let them live in my garden because they stay long and illuminate the garden when the other flowers have died.

7 komentarzy:

  1. Agnieszko, od kilku miesięcy często zaglądam na Twój blog po to,żeby zrobić sobie przyjemność. Też zachwycają mnie kwiaty i bardzo podoba mi się jak je malujesz. Widzę wówczas jeszcze intensywniej ich urodę, kiedy patrzę na te w swoim ogrodzie.Pozdrawiam. Beata - koleżanka z liceum.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tu zaglądasz i że podobają Ci się moje szkice. Ja też, kiedy oglądam czyjeś dzieła, później świeżym (bardziej malarskim?) okiem patrzę na to, co mnie otacza. Pozdrawiam (i zastanawiam się, która Beata :))

      Usuń
  2. Szczęściary jesteście, mi pozostaje podziwiać i cieszyć oczy kwiatami, które prezentuje Agnieszka. A robi to tak wspaniale, że większość zachwytów brzmi banalnie...
    Dziś, choć lało malowałam w Wilanowie pod okiem mistrza ale jak to zwykle u mnie, moje nie zawsze mi się podoba ale a jego minie odpowiada...jakoś nie wychodziło. Może własnie brakuje mi takiej codziennej starannej pracy..
    Twoje prace przygarnęłabym wszystkie. Te kwiaty faktycznie bardziej kojarzą się z sierpniem czy wrześniem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że wcale niełatwo jest malować pod czyimś kierunkiem. To nauczyciel decyduje o wyborze tematu i techniki, która nie zawsze może odpowiadać Tobie. Podziwiam Twoją odwagę, ja zawsze bałam się wszelkiego rodzaju warsztatów. Za to uczyłam się z książek, których autorzy stale powtarzają, żeby się nie zniechęcać tylko ćwiczyć. Nawet dzieło z którego nie jesteś zadowolona, to jeden krok do przodu, w stronę sukcesu i radości z malowania.

      Usuń
  3. Agnieszko masz rację w każdym słowie, ale to jedyny sposób na pracę i malowanie. Uwielbiam niezależność ale jestem otwarta i pewnie sama zrobiłabym to inaczej a póki co uczę się a w domu po swojemu. Najwięcej dowiaduję się jednak od innych uczestników pleneru, którzy są niesamowicie otwarci i chętni do pokazywania i doradzanie. To jednak inna wiedza, ja przez lata kupowałam książki i z przyjemnością je czytałam, obiecując, że kiedyś...teraz cieszy mnie każdy kontakt z pędzlem, jedyne zmartwienie to oczy. Odwagą jest fakt, że jestem chyba najstarsza w grupie tym razem, a dziś mąż do prezentu na 30 rocznicę ślubu dołożył farby..może nie za późno..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie za późno :) Słynna babcia Moses zaczęła malować po siedemdziesiątce (prawdopodobnie z powodu reumatyzmu i pogarszającego się wzroku musiała zrezygnować z haftowania i wzięła się za pędzel), osiągnęła sławę i dożyła 101 lat. Tak więc wszystko jeszcze przed Tobą :)

      Usuń
    2. Jesteś bardzo miła, dziękuję! coś jest na rzeczy, bo własnie oddałam swoje "plany haftów" gazety, wzory, książki koleżance.

      Usuń