niedziela, 27 stycznia 2013

Chorując. Being ill.

Dopadło w końcu i mnie. Gorączka, katar i inne tego typu atrakcje. Spotkanie w Instytucie Francuskim przetrwałam dzięki mobilizacji i adrenalinie, chociaż czułam już łamanie w kościach, a potem padłam. Dziś pierwszy dzień, kiedy na chwiejnych nogach wyszłam z łóżka... i zaraz do niego wracam, tylko pokażę dwa obrazki malowane leniwie w pozycji półleżącej w chwilach, kiedy czułam się odrobinę lepiej.
Finally, after all the illnesses of my children, I've also fallen ill. Three days in bed with high fever, sore throat etc. Today I crawled out of bed but I feel weak. I managed to made two loose sketches when my body temperature were slightly lower. Here they are.
Widok z okna. View from my window.

Kwiatowy labirynt. Flower labyrinth.

wtorek, 22 stycznia 2013

Żonkile. Daffodiles.

Kolejne dziecko chore (wysoka gorączka, katar itp). Jestem zmęczona i niewyspana. Tęsknię do wiosny. Na pociechę namalowałam żonkile miniaturki, które zakwitły wczoraj (oczywiście w doniczce).
One of my daughters is ill (for the second time this winter). I'm tired and sleepy. I desperatly need spring. To console myself I've painted small daffodiles which started to bloom in my pot.

sobota, 19 stycznia 2013

Prymulka. The primula.

Za oknem sypie śnieg, a ja maluję prymulkę, którą dostałam od mojego męża. Obok niej, w tej samej doniczce wyrastają zielone pióropusze liści - to hiacynt i żonkile jeszcze w fazie niemowlęcej. Wielką radość miałam z tego malowania, przenoszącego mnie w marzeniach ku nadchodzącej wiośnie.
W ciągu najbliższych dni niewiele będę miała czasu na szkicowanie, bo w końcu udało nam się zmobilizować i wybrać, a następnie oddać do wywołania zaległe zdjęcia. No i mam teraz przed sobą pudło zawierające ponad osiemset fotografii, albumy i taśmę dwustronną. Wczoraj wklejałam (nie lubię albumów z "kieszonkami") zdjęcia do późnej nocy. Bardzo miłe zajęcie zwłaszcza, że mogłam się napatrzyć na palmy, lazurowe morze i kwiaty.
It's snowing all the morning but I'm painting a primula plant which I've got from my husband. There are green leaves and buds  of daffodiles and hyacinth in the same pot. It was a great joy to paint flower and the sign that the spring would finally come. 
These day I've a big task to do. We've managed to sort out our photos in the computer and finally have them developed. They are over eight hundred. And each photo I tape carefully using two-sides adhesive tape. I don't like the albums with transparent pockets. But the job is great especially when there is a lot of summer landscapes to deal with - the sea, palms, flowers - that's what I love.

środa, 16 stycznia 2013

Portugalskie motywy. Portugal ornaments.

Przeglądałam ostatnio zdjęcia, które robiliśmy kilka lat temu podczas pobytu w Lizbonie i patrząc na ozdobione kolorowymi kafelkami domy, namalowałam ten szkic. Największą trudność sprawiła mi kolorystyka portugalskiej ceramiki. Bladoniebieskie liście na przykład. Bardziej komfortowo bym się czuła, gdyby były zielone.
Lately I've looked at our pictures from Lisbon and admired colorful tiles on the buildings. I tried to paint some simple ornaments and the most difficult thing was the use of the similar colour range. Pale blue leaves for example - it's confusing not to paint them green.

wtorek, 15 stycznia 2013

Zima i fluid maskujący. The winter and the masking fluid.

W sobotę szkicowałam zimowe widoczki ze zdjęć i z wyobraźni. Do wydobycia bieli śniegu użyłam fluidu maskującego. Niezbyt lubię to pomocnicze medium, denerwuje mnie kłopotliwy sposób nakładania i to, że nie zawsze udaje mi się maskować tak precyzyjnie jak bym chciała. Tym razem jednak chlapałam sobie beztrosko w szkicowniku, nie przejmując się efektami.
Last Saturday I sketched winter landscapes from photos and from imagination. To save the white patches of snow I used masking fluid. I don't like this medium (or tool) very much. I'm stressed when I put it on the paper. This time I decided just to play with masking in my sketchbook, not caring much about the effect.



sobota, 12 stycznia 2013

Zbieractwo. Collecting.

Zawsze, kiedy jesteśmy na wakacjach, moje dzieci coś zbierają: muszelki, kamienie, wygładzone przez morze kolorowe szkiełka itp. Ja także mam ochotę zbierać, ale rozsądek zadaje mi zniechęcające pytania: No i co z tym zrobisz, gdzie to będziesz trzymać? A potem mija kilka miesięcy, jest zima, a ja patrzę z zazdrością na dziecięce zbiory, na wrzucone do pudełka wakacyjne skarby, przywodzące na myśl długie, gorące letnie dni. Nachodzi mnie ochota, żeby te drobiazgi malować, więc pożyczam muszelki i szkiełka i obiecuję sobie, że następnym razem będę głucha na głos rozsądku.
My children are collectors. During summer holidays they collect seashells, pebbles, colourful glasses etc. I also fill temptation to gather some souvenirs offered by nature but in my head I hear resonable questions: What will you do with all this stuff? Where will you keep it? And then the winter comes and I look with envy at childrens' summer treasures. I want to touch them to paint them so I borrow the shells and pieces of glass from my girls and promise myself not to obey the reasonable part of myself next time.

środa, 9 stycznia 2013

Małe rzeczy. Small objects.

Szary poranek. Cienka warstwa śniegu w ogrodzie. Metalowe pudełeczko i koraliki - miniaturowa martwa natura na dziś.
Grey morning. Thin layer of the snow in our garden. Small metal box and tiny beads - the miniature still-life for today.

wtorek, 8 stycznia 2013

Z ogrodu. From the garden.

Przeglądałam wczoraj bardzo piękny blog Drawings from nature. Jego autorka mieszka nad morzem i ze spacerów po plaży przynosi różne znaleziska: piórka, liście, wodorosty, kamienie. Po powrocie do domu rysuje to wszystko, tworząc zachwycające, zdumiewająco szczegółowe ilustracje. Oglądając jej dzieła poczułam nagły przypływ inspiracji. Do morza mam niestety kilkaset kilometrów, ale mogę wyjść do ogrodu. Wyszłam. Zimno. Barwy dominujące to szary, zgniłozielony (plus odcienie pokrewne) i brąz. Nie mój zestaw, ale urwałam suchy listek róży i jeden z jej zbrązowiałych owoców, a potem okazały liść bluszczu. I szybko wróciłam do ciepłego domu. Rysowanie tych drobiazgów sprawiło mi nieoczekiwanie ogromną radość, za co wdzięczna jestem Milly, autorce wyżej wymienionego bloga.
Yesterday I spent a lot of time looking at a beautiful blog Drawings from nature. The autor of this blog lives near the sea so she can make long walks on the beach. She brings from these walks different things: shells, dead leaves, pebbles, feathers and she draws it all when she comes home. Her illustrations are amazing, marvellously detailed. They show the beauty of the ordinary objects. Looking at her work I felt so inspired that I decided to go out to my garden. I went out. It was cold and grey. In fact it was green-grey, brown-grey, yellow-grey - nevertheless not my range of colors. I collected a berry and a dead leaf from my rose-bush, then a leaf of ivy and I quickly returned home. Surprisingly drawing these little objects of nature brought me a lot of joy. I'm very thankful for the inspiration which came to me through your blog Milly.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Małe rzeczy. Small things.

W wielu poradnikach dla artystów amatorów można znaleźć zachętę do malowania rzeczy zwyczajnych, codziennych przedmiotów, które nas otaczają. Dotyczy to zwłaszcza chwil, kiedy zupełnie brak inspiracji, a wena odleciała na drugą półkulę (czyli tam, gdzie teraz jest lato). Idąc za radą bardziej doświadczonych, zdjęłam pomalowaną na srebrno szyszkę ze stroika, dołożyłam bombkę i zabrałam się za rysowanie. I jak zwykle okazało się, że najtrudniej jest zacząć, a potem już jakoś idzie.
Many times I've read, that if it's hard to find an inspiration, it's good to paint just ordinary things that one can find around. So I took a silver painted pine cone from our Christmas decoration, then I added small red glass ball and started to draw. It occured (as always) that the most difficult part was to start sketching. Then it went quite well.

sobota, 5 stycznia 2013

Tęskniąc za słońcem. Longing for the sun.

Z tęsknoty za słońcem i latem namalowałam dziś szkic inspirowany włoską ceramiką. Jestem wielbicielką sztuki dekoracyjnej i podczas wakacji nie można mnie oderwać od stoisk z śródziemnomorską ceramiką kipiącą soczystymi barwami i przedstawiającą obfitość letnich owoców. 
Longing for hot summer days I've painted today a sketch inspired by Italian ceramic. I'm mad about decorative arts and during summer holidays I could spend many hours looking at beautiful mediteranean pottery full of juicy colors and ripe fruit.

czwartek, 3 stycznia 2013

Liść maranty. The maranta leaf.

Zmagając się z fabułą książki i otępieniem spowodowanym pochmurną, deszczową pogodą, niewiele mam czasu na malowanie. Ledwie tyle, by naszkicować bardzo dekoracyjny liść maranty.
Struggling with my new book and a kind of stupor caused by gloomy weather I haven't much time to paint. Today I was only able to sketch a small but very decorative leaf of maranta.


wtorek, 1 stycznia 2013

Złoty orzech. The gold walnut.

W czasie okołoświątecznym zaniedbałam szkicowanie. Teraz powoli do niego wracam, a po głowie snują mi się projekty różnych graficznych ćwiczeń.
Lately I neglected sketching but now I slowly return to painting and drawing. My head is full of projects which could help me to improve my drawing skills.