Patchwork nareszcie skończony. Ostatni etap - ręczne podszywanie "ramki" od spodu ściegiem niewidocznym był bardzo żmudny, ale mniej stresujący niż pikowanie i zszywanie wszystkiego razem. Teraz narzuta leży na łóżku, a ja nie mogę wyjść z zadziwienia, że naprawdę udało mi się doprowadzić ten projekt do końca.
The patchwork is finally finished. Last stage was very strenuous - I hand stitched the bottom part of the border with invisible stitch. Nevertheless it was far less stressing that quilting and sewing all the layers together. Now the patchwork quilt is laying on our bed. For me it's amazing that I really managed to undertake the project and finish it in approximately three weeks.
Dni są coraz dłuższe i nareszcie mamy trochę słońca. Chodząc po uśpionym wciąż jeszcze ogrodzie marzę o ciepłych dniach i malowaniu kwiatów. Na razie z nadzieją patrzę na wychodzące z ziemi liście tulipanów i wychylające się nieśmiało pączki krokusów. Wiele czasu minie zanim zakwitną. Na razie pocieszam sie malowaniem hiacyntów z kwiaciarni.
The days are longer and the sun shines brightly but there is still winter in our garden. There are of course some tiny signs of spring - very small buds of crocuses coming out of earth and tulip leaves appearing on the flowerbeds. Waiting for real hot spring days will be long. So I console myself sketching this hiacinth bought in florist's.