sobota, 30 listopada 2013

Wieniec adwentowy. Advent wreath.

W tym roku zamiast dużych świec, które kapią i czasem przeszkadzają wstawiłam w mech małe tealighty i bardzo mi się podoba taka wersja wieńca.
This year instead of big candles I put small tealights in our Advent wreath. They sit in the moss and look better on our small kitchen table than more formal and bigger candles.

piątek, 29 listopada 2013

Na skale. On the rock.


środa, 27 listopada 2013

Winogrona. Grapes.


wtorek, 26 listopada 2013

Milin. Trumpet creeper.

Malowałam z pamięci, więc o ile kwiaty oddane są dość wiernie, o tyle pąki to już licencia poetica. Na drugi raz przejrzę jakieś zdjęcia, żeby nie popełniać podobnych błędów.
I've painted from memory so although the flowers are mainly correct, the buds are effect of my imagination. Next time I'll look at some photo reference. Leaves are also more like visteria's.

sobota, 23 listopada 2013

Chińskie malowanie. Chinese painting.

Nadal ćwiczę rękę malując na sposób chiński czyli starając się oszczędnymi pociągnięciami oddać istotę kwiatu. Przemyślane, spokojne pociągnięcia. Nie używam specjalnego oprzyrządowania - zwykły okrągły pędzel nr 8, farby akrylowe i szkicownik. I radość zabawy kolorami w szary dzień.
I still practise Chinese style painting. Doing a lot with one stroke it's a challenge and good exercise. I don't use special tools for Chinese brush painting. Just simple round brush nr 8, acrylic paint and my sketchbook. It's fun to play with colors in such a cloudy gloomy day.

piątek, 22 listopada 2013

Chiński styl. Chinese style.

Żeby nie marnować resztek farb akrylowych, które użyłam do malowania gipsu, zrobiłam dwa szybkie szkice w stylu malarstwa chińskiego.
I don't like to waste anything so I used acrylic paint which was left after decorating plaster of paris and I've created two quick sketches in Chinese style.


środa, 20 listopada 2013

Malowanie na gipsie. Painting on plaster of paris.

Nasza najmłodsza córeczka złamała rękę i cóż... trzeba było ozdobić ten biały gips. Akrylowa farba jest w tym wypadku niezastąpiona. Problemy sprawiała nierówna powierzchnia. Być może należało poprosić doktora, żeby zatynkował na gładko:)
Our youngest daughter had broken her hand and today I've decorated the white plaster of paris. For this purpose acrylic paint is the best. The only problem was the uneven surface.



poniedziałek, 18 listopada 2013

Spotkanie w Poznaniu. Meeting in Poznań.

W ostatnią sobotę spotkałam się z czytelnikami w niezwykle przytulnym wnętrzu kawiarni Kika Cafe w Poznaniu. Po całych tygodniach siedzenia przy komputerze lubię porozmawiać z odbiorcami moich książek, posłuchać tego, co mówią i ogrzać się ich uśmiechami.
Last Saturday I've met with my readers in the cosy interior of Kika Cafe in Poznań. After long weeks spent at the front of the computer it's nice to see real readers, talk to them and be warmed by their smiles.


czwartek, 14 listopada 2013

Trzmielina. Spindle.

Tego roku, po raz pierwszy nasza pnąca trzmielina ma owoce. Pojedyncze co prawda, ale bardzo interesujące.
This year, for the first time our climbing spindle gave some fruit. They are not many but interesting.


poniedziałek, 11 listopada 2013

Małe bratki. Small pansies.

W kątach ogrodu ciągle jeszcze znajduję śliczne małe bratki - samosiejki. Są miłym akcentem przypominającym, że za kilka miesięcy znów nadejdzie wiosna. Może to przesada, ale tak już mam. Od listopada czekam na wiosnę.
There are some hidden places in my garden where I still find some beautiful small pansies. They are visual sign of hope that spring will finally come (after four or five months). Yes, it's me - dreaming about spring in November.

sobota, 9 listopada 2013

Palmy. Palm trees.

Wystarczy widok palm, kwiatów i błękitnego nieba, żebym poczuła się spokojna i zrelaksowana. Palmy mają w sobie coś takiego, że człowiek od razu przestawia się na tryb odpoczynku i cieszenia się każdą chwilą. Oczywiście mówię tu o sobie czyli człowieku północy, który przez połowę roku ma za oknem siwą warstwę chmur i szarpane wiatrem bezlistne gałęzie czereśni. Miejscowi, mający palmy na co dzień, pewnie ich nawet nie zauważają, a wiecznie zielone drzewka pomarańczowe z dojrzewającymi złocistymi owocami uważają za oczywistość (wzdycham sobie w duchu).
When I see palm trees against blue, cloudless sky, I feel immediately happy and relaxed. It's like something inside me switched to "slow down and enjoy" mode. Living in the north and for the half of the year having only bare branches to look at (sigh) I'm acutely sensitive to the beauty of the palms and the other evergreen plants such as orange trees.


czwartek, 7 listopada 2013

Ronda.

Ronda jest stosunkowo niewielkim hiszpańskim miasteczkiem, więc miałam trochę więcej czasu na szkicowanie.
Ronda is not very big  Spanish city, so I after visiting the most interesting places I could spend some time on sketching.



środa, 6 listopada 2013

Sevilla.

Intensywne zwiedzanie Sewilli nie pozwalało na dłuższe szkicowanie. Udało mi się zrobić tylko jeden szkic, kiedy na chwilę zasiedliśmy w kafejce.
We've had only one day to visit Sevilla so I managed to draw only one quick sketch while sitting in a cafe.


wtorek, 5 listopada 2013

Benalmadena.

Od wielu lat marzyłam, żeby późną jesienią, kiedy u nas robi się zimno, a krajobraz mrocznieje i posępnieje, pojechać gdzieś do "ciepłych krajów". W zeszłym tygodniu marzenie się spełniło, a ciepłym krajem okazało się południowe wybrzeże Hiszpanii. Konkretnie nadmorska miejscowość Benalmadena. Były palmy, kwiaty, drzewka pomarańczowe, słońce i chodzenie boso po plaży.
For a long time I dreamed about going somewhere south in November. Just to enjoy sun, colors and to charge inner batteries. This year the dream came true and we (me and my husband) have spent last week on Costa del Sol in Spain. We stayed in Benalmadena and visited some places. There were flowers, palm trees and walking barefoot on a beach.