Ostatni tydzień spędziłam w innym świecie. Takim, gdzie nie ma zimy, świeci słońce, wszędzie rosną palmy i kaktusy, a morze mieni się barwami od głębokiego błękitu do jasnego turkusu. Słowem - wyspa Teneryfa. Nagrzałam się, nasyciłam oczy kolorami, trochę przypaliłam nos i oczywiście malowałam w każdej wolnej chwili. A potem, po przylocie - szok. Lodowaty wicher na lotnisku w Modlinie i płaty śniegu na poboczach. Dobrze, że w ogrodzie zakwitły już pierwsze krokusy.
Last week I was in a different world. The world without winter, the world where there is always sunshine and there are palms and succulents, the world where the colors of the sea chnge from deep cobalt blue to pale turquoise. I was in Tenerife island. My body gladly accepted the warmth of the sun and my eyes feasted on all the vivid colors. And of course I painted as much as I could. After all this return to Poland was shocking - gusts of icy cold wind on the airport and snow on the sides of the road. Happily I found today some yellow crocuses in the garden.
Zupełnie inny...
OdpowiedzUsuńNa szczęście niedługo wiosna :)
UsuńDear Agnieszka, lovely paintings and a nice post. You have to come to Sydney to enjoy sunshine, btw! I'm getting busy. Oh, how much I appreciate your precious visit of my blog. Thank you! Cheers, Sadami
OdpowiedzUsuńThank you Sadami. I know that you enjoy summertime in your country. We still have winter.
Usuń