środa, 18 września 2024

Bugenwilla. Bougainvillea.

Na Rodos bugenwille triumfowały. Pięły się po murach, wdrapywały na palmy i wciskały w wąskie uliczki, stanowiąc mocniejszy akcent kolorystyczny niż pstrokate stoiska z pamiątkami. Nie miałam odpowiedniego odcienia różu, żeby oddać ich barwę.
 In Rhodes, the bougainvilleas triumphed. They climbed the walls, climbed the palm trees and squeezed into the narrow streets, creating a stronger color accent than the colorful souvenir stands. I didn't have the most intense pink paint in my watercolor kit so I couldn't capture their color.

piątek, 13 września 2024

Palmy. Palm trees.

 

Jak Grecja, to oczywiście palmy. Usiadłam w cieniu jednej, żeby malować inne. Cień się przesuwał, słońce prażyło, narzuciłam na głowę i ramiona chustkę (z kapeluszami jakoś mi nie po drodze) i szkicowałam, tak szybko, jak tylko byłam w stanie.

Staying in Greece I simply had to paint palm trees. I sat in the shadow of one palm tree to sketch the others. The shadow was moving so I covered my head and arms with a scarf and painted as fast as I could.

czwartek, 12 września 2024

środa, 11 września 2024

Brama. A gate.

 


wtorek, 10 września 2024

Wyzwanie. Challenge.

 

To było dopiero wyzwanie - namalować bodaj najtłoczniejszą uliczkę w Rodos. Mnóstwo szczegółów, przemieszczający się ludzie, kelnerzy nawołujący w każdym z języków do skorzystania z ich restauracji ("Polska? Dzień dobry. Lewandousky. Dobre jedzenie"), za mną skrzecząca papuga, siedząca na kiju. A do tego ograniczony czas. No i strumyczki potu cieknące po plecach.

It was a challenge - to paint probably the most crowded street in Rhodes. Lots of details, people moving around, waiters calling in every language to use their restaurant ("Poland? Good morning. Lewandousky. Good food"), behind me a parrot squawking, sitting on a stick. And time was limited. And I felt streams of sweat running down my back.


poniedziałek, 9 września 2024

Powrót z wakacji. Return from the holidays.

 

Z powrotem w domu. Z upalnej Grecji wróciłam do chłodniejszej Polski ze szkicownikiem pełnym wspomnień. Tu powyżej widnieje brama do starego miasta w Rodos. Jest oczywiście bugenwilla, palma i morze. Malowało się niełatwo, bo z powodu upału i wysokiej wilgotności palce lepiły się do kartki. Ale widok był piękny.

Back home. I returned from hot Greece to not so hot Poland with my sketchbook full of memories. On the picture above there is the gate of the old town of Rhodes. There is, of course, bougainvillea, palm tree and the sea. It was difficult to paint because the heat and high humidity made my fingers stick to the paper. But the view was beautiful.