sobota, 30 sierpnia 2014

Czerwone owoce. Red berries.

Kwiaty jakoś zmarniały po jesiennych sierpniowych deszczach (to nie przejęzyczenie - nie zamierzam udawać, że ostatnie tygodnie zaliczały się do pory letniej) i najatrakcyjniej wyglądają czerwone owoce wiciokrzewu i borówek.
The flowers look rather poor after August autumn rains (yes, the two last weeks of August were cold and rainy and autumnly so I will not pretend that it's still summertime). The most interesting things in the garden are red berries of honeysuckle and lingonberry.

piątek, 29 sierpnia 2014

Szmaciany dywanik nr 2. Rag rug number 2.

Zawzięłam się i przez ostatni tydzień pracowałam wytrwale, żeby zakończyć dywanik z gałganków zaczęty chyba w lutym. Miał być gotowy na lato, ale nie starczyło mi cierpliwości. Teraz więc, zniecierpliwiona zalegającą w pokoju torbą ze szmatkami i fruwającymi wszędzie nitkami, przy wtórze deszczu za oknem, dobrnęłam do końca.
Last week I worked on my second rag rug. I started it in February, I think. Then I put it aside for a long time but the bag full of different scraps of fabric stood on the floor. I pushed it from one corner to another and finally in this last week of August - rainy and cold here in Poland - I decided to finish the rug.




poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Pomidory. Tomatoes.

W takie zimne dni jak dzisiejszy, czerwień pomidorów poprawia mi nastrój.
In such a cold day as today the red colour of tomatoes somehow cheers me up.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Córka Szklarki. Szklarka's Daughter.

Już niebawem znajdzie się w księgarniach drugi tom serii "Blask Corredo" zatytułowany "Córka Szklarki".
The second part of the "Corredo Shining" series will be available in bookstores soon. The title is "The Szklarka's Daughter" (it's only in Polish, sorry).

środa, 20 sierpnia 2014

Jesiennie. Autumn is coming.

Zimne poranki, chłodne wiatry, coraz mniej kwiatów. Zrobiło się jesiennie, choć to wciąż sierpień.
Freezing mornings, cold winds and not so many flowers. It looks like autumn although it's still August.


wtorek, 19 sierpnia 2014

Côte de granit rose

To już ostatni wpis ze szkicami z Bretanii. Côte de granit rose to po polsku Wybrzeże różowego granitu. I rzeczywiście - skały, a właściwie olbrzymie obłe, wygładzone przez wodę głazy mają lekko różowawą barwę. Prywatne rezydencje wybudowane na widocznych z lądu wysepkach, wzniesione są z tego samego budulca i doskonale wkomponowują się w krajobraz.
This is the last post with sketches from Brittany. Côte de granit rose means Pink Granite Coast. The big stones and rocks on the shore are really slightly pink. The private houses visible on the small islands not far from the land are also made of pink granite. The beauty of nature and of human creativity stay in harmony with each other.



poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Île-de-Bréhat

Île-de-Bréhat to wyspa, w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Właściwie mogłabym tam pomieszkać przez jakiś czas (ach te marzenia!). Francuzi nazywają ją Wyspą Kwiatów i jest to nazwa absolutnie usprawiedliwiona. Spacerowałam tam, jak po jednym wielkim ogrodzie pełnym hortensji, agapantów, montbrecji i malowniczo ukształtowanych skał. Nad głową błękitniało niebo, ludzie kąpali się w morzu, a ja usiadłam w zacisznej zatoczce, żeby choć przez chwilę pomalować (większość czasu zużyłam na szalone fotografowanie).
Île-de-Bréhat called The Flower Island is really worth it's name. Living there must be like living in a dream. I spent there only one day walking among rocks, big hydragea bushes, agapanthuses (in UK it's called African Lily) and montbretias. The weather was fine with blue sky above and mild temperature. No dark clouds, no howling winds. It was like paradise. I had made lots of photos and then I found a quiet bay, sat on the rock and sketched.


sobota, 16 sierpnia 2014

piątek, 15 sierpnia 2014

Morze. The Sea.

Pobyt w Bretanii sprawił, że po raz pierwszy mogłam oglądać wybrzeże podczas przypływu i odpływu. Przybrzeżne skały coraz bardziej wynurzały się z wody, morze odpływało gdzieś daleko, a na najbliższą wyspę można było przejść suchą stopą. Dla mieszkańców bretońskiego wybrzeża nie jest to z pewnością niezwykły widok. Nas, przybyszów ze środkowoeuropejskich nizin, każdego dnia na nowo ogarniało zdumienie.
While staying in Brittany I could for the first time observe the tides. I was completely astonished seeing small rocky islands becoming big rocks rising from the sand. And I didn't expect that I could just walk to nearby island during low water. This phenomenon of nature is quite ordinary for the local habitants I think. But for us it was constant source of amazement.



czwartek, 14 sierpnia 2014

Dinan.

Dinan to piękne, stare miasteczko z średniowieczną twierdzą i wąskimi uliczkami schodzącymi do portu na rzece Rance. Jest to także ville fleuri, więc wszędzie można napotkać imponujące kwietniki będące prawdziwą ucztą dla oczu. Kompozycje kwiatowe zaskakują zestawieniami kolorów i gatunków. Zwieńczeniem jednego z klombów były olbrzymie, głęboko pofałdowane buraczane liście o jaskraworóżowym unerwieniu.
Dinan is the medieval town situated on the hilltop above the river Rance. The town has many fine old buildings, some of them date from XIII century. Dinan is also "ville fleuri" so there are amazing flowerbeds everywhere. They are feast for the eyes. Sometimes the flower composition can be astonishing. It surprised me that the central element of the flower arrangement could be the beetroot leaves with magenta-pink veins.




środa, 13 sierpnia 2014

Powrót do domu. Coming back home.

Wróciłam. Jestem jeszcze oszołomiona po wyjeździe i próbuję dopasować się na nowo do codzienności. Tym razem Francja nie rozpieszczała nas pogodą. Z zazdrością czytałam SMS-y od rodziny, że w Polsce upały trzydziestostopniowe. Tymczasem w Burgundii lało tak rzęsiście, że zmieniliśmy pierwotne plany i zdecydowaliśmy się wcześniej ruszyć do Bretanii, gorąco polecanej nam przez pewnego Bretończyka. Kraina rzeczywiście wielkiej urody. Nie mogłam się napatrzeć na olbrzymie krzewy hortensji we wszystkich odcieniach różu, fioletu i błękitu. Kamienne domy, malownicze wybrzeże, bretońskie tańce w rybackich wioskach (moje dziewczyny nawet zdołały "podłapać" niektóre kroki i tańczyły ze wszystkimi, ja się poddałam), wysepki na błękitnym morzu... Ideał byłby absolutny, gdyby nie raczej chłodne temperatury i zimne noce, które nam, nocującym w namiocie dały się we znaki. Rzadko jest tak, że ma się wszystko.
I came back and I feel a little dizzy or overwhelmed with entering into normal daily routine. We've spent our vacation in my beloved France. But the time wasn't very relaxing because of the weather. In Burgundy it rained so much that we decided to go to Brittany. It's really beautiful part of France. Quite unique. Big hydrageas against stone walls, flowers everywhere in fact. Breathtaking views of rocky seashore and cliffs. Breton dances (rather tricky for me but my daughters managed quite well)... Old houses - splendid and picturesque. All was ideal but weather - windy and cold. No hot and sunshiny France this summer. (At the same time in Poland it was over 30 degrees Centigrade). One can't have everything.

Oczywiście, w miarę możliwości starałam się szkicować (nie tak dużo niestety jak sobie zaplanowałam). Na początek trochę Burgundii.
I sketched as much as I could, of course (but not as much as I planned). For the start some sketches of Burgundy.
Domy w Ameugny. Ameugny houses.

Kościół w Ameugny. Ameugny church.

Cluny.

Dachy Beaune. Rooftops of Beaune.

Cluny.