środa, 13 sierpnia 2014

Powrót do domu. Coming back home.

Wróciłam. Jestem jeszcze oszołomiona po wyjeździe i próbuję dopasować się na nowo do codzienności. Tym razem Francja nie rozpieszczała nas pogodą. Z zazdrością czytałam SMS-y od rodziny, że w Polsce upały trzydziestostopniowe. Tymczasem w Burgundii lało tak rzęsiście, że zmieniliśmy pierwotne plany i zdecydowaliśmy się wcześniej ruszyć do Bretanii, gorąco polecanej nam przez pewnego Bretończyka. Kraina rzeczywiście wielkiej urody. Nie mogłam się napatrzeć na olbrzymie krzewy hortensji we wszystkich odcieniach różu, fioletu i błękitu. Kamienne domy, malownicze wybrzeże, bretońskie tańce w rybackich wioskach (moje dziewczyny nawet zdołały "podłapać" niektóre kroki i tańczyły ze wszystkimi, ja się poddałam), wysepki na błękitnym morzu... Ideał byłby absolutny, gdyby nie raczej chłodne temperatury i zimne noce, które nam, nocującym w namiocie dały się we znaki. Rzadko jest tak, że ma się wszystko.
I came back and I feel a little dizzy or overwhelmed with entering into normal daily routine. We've spent our vacation in my beloved France. But the time wasn't very relaxing because of the weather. In Burgundy it rained so much that we decided to go to Brittany. It's really beautiful part of France. Quite unique. Big hydrageas against stone walls, flowers everywhere in fact. Breathtaking views of rocky seashore and cliffs. Breton dances (rather tricky for me but my daughters managed quite well)... Old houses - splendid and picturesque. All was ideal but weather - windy and cold. No hot and sunshiny France this summer. (At the same time in Poland it was over 30 degrees Centigrade). One can't have everything.

Oczywiście, w miarę możliwości starałam się szkicować (nie tak dużo niestety jak sobie zaplanowałam). Na początek trochę Burgundii.
I sketched as much as I could, of course (but not as much as I planned). For the start some sketches of Burgundy.
Domy w Ameugny. Ameugny houses.

Kościół w Ameugny. Ameugny church.

Cluny.

Dachy Beaune. Rooftops of Beaune.

Cluny.

3 komentarze:

  1. A teraz do Polski przyszedł chłód, co za przewrotność. Ja swojego męża za nic nie mogę namówić teraz na namiot, a daje to wiele możliwości. Piękne te Twoje szkice -widoki, niebo faktycznie mało słoneczne. Najważniejsze to być w ulubionym miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla nas namiot to konieczność. Inaczej nie byłoby nas stać na pobyt całą rodziną za granicą i do tego dość długo. A Francja pod względem kempingów jest naprawdę mistrzem. Jest w czym wybierać no i noce (zazwyczaj) cieplejsze niż u nas czy w Niemczech, gdzie zmarzliśmy potwornie podczas ostatniego noclegu przed wjazdem do Polski.

      Usuń