poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Île-de-Bréhat

Île-de-Bréhat to wyspa, w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Właściwie mogłabym tam pomieszkać przez jakiś czas (ach te marzenia!). Francuzi nazywają ją Wyspą Kwiatów i jest to nazwa absolutnie usprawiedliwiona. Spacerowałam tam, jak po jednym wielkim ogrodzie pełnym hortensji, agapantów, montbrecji i malowniczo ukształtowanych skał. Nad głową błękitniało niebo, ludzie kąpali się w morzu, a ja usiadłam w zacisznej zatoczce, żeby choć przez chwilę pomalować (większość czasu zużyłam na szalone fotografowanie).
Île-de-Bréhat called The Flower Island is really worth it's name. Living there must be like living in a dream. I spent there only one day walking among rocks, big hydragea bushes, agapanthuses (in UK it's called African Lily) and montbretias. The weather was fine with blue sky above and mild temperature. No dark clouds, no howling winds. It was like paradise. I had made lots of photos and then I found a quiet bay, sat on the rock and sketched.


2 komentarze:

  1. Wprawdzie byliśmy w Chorwacji i to problem zdjęcia, mnóstwo w krótkim czasie czy szkice i malowanie. I jedno i drugie to przyjemność a wybór trudny..mąż zawsze namawia mnie na malowanie a ja mam nadzieję, że potem ze zdjęć coś zrobię.. Te skały to jak Chorwacja..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z biegiem lat coraz bardziej się przekonuję, że lepiej spędzić trochę czasu na malowaniu niż za wszelką cenę uwieczniać wszystko na zdjęciach. Malowanie pozwala bardziej zanurzyć się w otoczenie, krajobraz, daje możliwość kontemplacji. Przeglądałam wczoraj zdjęcia z wakacji i dość często miałam smutne uczucie, że "to nie to". Pewnie znajdą się wśród nich jakieś motywy do przyszłych obrazów, ale na razie jestem rozczarowana (częściowo winna jest pochmurna pogoda, która odbiera część blasku pięknym miasteczkom i budynkom).

      Usuń