poniedziałek, 3 grudnia 2012

Po wystawie. After the exhibition.

Trzydniowy kiermasz, który dla mnie, tak rzadko wychylającej nos z domu, jest swego rodzaju świętem, dobiegł końca. Po raz pierwszy podchodziły do mnie czytelniczki, dziękując za "Matecznik". Przyniosło mi to wiele radości, zwłaszcza, że na co dzień siedzę przed komputerem zmagając się z kolejnymi zdaniami i zwątpieniem we własne moce twórcze. Te rozmowy, które odbyłam podczas wystawy dodały mi wiele energii. Ważne były też dla moich córeczek, które towarzyszyły mi przez większość czasu. Widziałam, jak się cieszą, kiedy ktoś chwalił moje obrazy, albo mówił dobrze o książkach. Dziewczyny obłowiły się też wszelkiego rodzaju błyskotkami, wydając prawie całe kieszonkowe. Ciekawej biżuterii było naprawdę dużo, a oprócz niej ozdoby świąteczne, ręcznie szyte maskotki, wyroby z filcu i przepyszne pierniczki, które ratowały nas od głodu.
The three-day Christmas fair is over. For me, who rarely leave my house it was a special time. For the first time came the readers who thanked me for my book "Matecznik". It was great joy for me. Sitting day by day at the computer and struggling with sentences I experience waves of doubts in my creative powers. The conversations with my readers brought me a lot of energy. They were also very important for my daughters who accompanied me for most of the time. They were happy to hear that people like my pictures and books. The girls have spent almost all their pocket money on the hand-made jewellery. There was a lot of interesting handcrafted things during the fair: jewellery, Christmas decorations, toys, scarves and hats made from felt and very tasty gingerbread cookies which saved us from hunger.




2 komentarze:

  1. Chcialabym dolaczyc do podziekowan za 'Matecznik'. Te ksiazke pozyczylam od znajomej, ktora tak jak ja wyszla za maz za Wlocha i mieszka we Wloszech, z ta roznica, ze ja jestem mama trojki dzieci i nie pracuje poza domem a moja kolezanka ma tylko jedno dziecko. Nasze wrazenia z przeczytanej ksiazki byly wiec zupelnie inne. Za kazdym razem gdy brakuje mi juz sily i wydaje mi sie, ze wsparcie mojego meza moze juz nie wystarczyc, siegam po te wlasnie ksiazke i wiem, ze nie jestem jedyna mama na swiecie, ktora przezywa takie trudnosci. Duze fragmenty Pani ksiazki tlumaczylam nawet na wloski mezowi.
    Bardzo sie ciesze z odkrycia Pani blogu. Czesto ogladam Pani prace z moimi dziewczynkami, ktore wzdychaja z zachwytu.
    Zima dotarla i do Ceseny, czekamy na kolejne dziela, ktore wniosa chwile radosci w szare grudniowe dni.
    Serdecznie pozdrawiamy,
    Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że swoim "Matecznikiem" mogę trochę ulżyć i pomóc nawet mamom mieszkającym w słonecznej Italii. Pozdrawiam serdecznie całą rodzinkę. A córeczki oglądające mojego bloga zachęcam do chwycenia za kredki i pędzle i tworzenia własnych dzieł.
      Agnieszka

      Usuń