Jak zawsze miałam problemy z malowaniem bzu. Wahałam się między luźną, abstrakcyjną formą, a dokładnym odwzorowaniem. W końcu wyciągnęłam nieotwierane od dziesięciu lat pudełko z gwaszami. To nic, że niektóre farby zupełnie wyschły i musiałam wykruszać je z tubek. Czasem dobrze jest popracować w technice, której na co dzień się nie używa. Obok bzu, fragment klombu z floksami szydlastymi, gęsiówką (białe na górze) i niezapominajkami.
As usual I had problems with painting lilac. I hesitated between loose abstract form and careful botanical drawing. Finally I decided to use my old gouache paints. Some of them were totally dry, but sometimes it's good to use different medium. I liked the possibility of painting light fowers on darker bakground. Next to lilac there is fragment of my flowerbed with creeping phlox, rockcress (small white flowers at the top) and forget-me-nots.
Piękny bez. Wróciłam z dziesięciodniowej wyprawy w okolice, gdzie w rowach przydrożnych wotną oleandry i zaskoczyły mnie mazowieckie bzy w pełni rozkwitu. :)
OdpowiedzUsuńUtrwaliło mi się ze wspomnień Moniki Żeromskiej, że bez to najtrudniejsze kwiaty do malowania.
To mnie podnosi na duchu :)
UsuńGood on you, Agnieszka! I admire your challenge spirit and I understand a gouache use! Cheers, Sadami
OdpowiedzUsuńThank you:)
Usuń