Pierwszy tulipan zakwitł za płotem od strony drogi. Nie chciałam, żeby jakiś pies włóczęga go stratował, albo niezbyt trzeźwy przechodzień złamał, więc ucięłam go wczoraj rano i wstawiłam do wazonu. Teraz mogę kontemplować jego piękno i malować w zacisznym domowym wnętrzu.
The first tulip opened yesterday. I took it home and put into the vase. Now I can admire it every time I enter the kitchen and I can paint it in cosy interior (outside is gloomy and rainy).
Do tulipanów mam osobisty sentyment..Siostra mojej mamy nie wyjechała z Warszawy na początku września 1939 roku, bo jej narzeczony był lotnikiem na Okęciu. jego losów nie znam a Halinka zginęła w piwnicy budynku przy Krzyckiego z nią jeszcze kilka osób /zaraz przy Żwirkach/ , pochowano ich w ogrodzie a po wojnie przeniesiono na Powązki ale w tym miejscu w ogrodzie rosły śliczne cytrynowe i czerwone tulipany.. Moja siostra przeprowadzając się do Anina, wykopała trochę cebul i rosną i żyją już po przeprowadzce 20 lat, a po śmierci jej córki zakwitły piękniej i dłużej. To magiczne kwiaty , ja Ci tu smutasy a Twój tulipan, może za rok z podzielonej cebulki? Akwarelka świetna!
OdpowiedzUsuńPiękna historia choć bardzo smutna.
Usuń