Jak co roku orliki wyrastają całymi kępami i jak co roku próbuję je naszkicować gubiąc się w ich niezliczonych falbankach i załamkach. Zerwałam dziś małą kolekcję do wazonika i malowałam w domu (bo przecież nie będę siedzieć w ogrodzie przy dwunastu stopniach!). Zdecydowałam się na kredki akwarelowe licząc, że pozwolą mi na większą precyzję, ale szło to strasznie mozolnie. I kolory też nie takie jak bym chciała.
The columbines grow in my garden. They are pink, mauve, violet, deep violet, blue... different. Only the red ones don't want to stay. I've had them once but the next year they didn't come out. Drawing complicated multilayered flowers is a challenge! I used watersoluble pencils hoping for better control and precision but I'm not satisfied with the colors.
Po zmaganiach z orlikami zapragnęłam czegoś mniej szczegółowego i namalowałam widok z kuchennego okna. Czyż różanecznik nie jest imponujący? Rozświetla ten ponury dzień.
Having finished the columbines I decided to paint the view from my kitchen window. (It's cold and gloomy so I don't paint outside today.) My red-pink rhododendron is absolutely amazing and it shines its own inner light.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz