Skały pomalowałam różnymi odcieniami brązu (dałam też trochę fioletu). Potem zgniotłam kawałek papieru śniadaniowego, zanurzyłam w gęstej farbie i robiłam odciski - to idealny sposób na fakturę kamieni. Potem, tam, gdzie chciałam, żeby było jaśniej, wymyłam farbę pędzlem, a rysy pomalowałam bardzo cienkim pędzelkiem. A rozbryzgi robiłam na początku. Kiedy farba była mokra, spryskiwaczem (takim, w którym kiedyś był płyn do mycia szyb) puściłam pod kątem strumień wody i... patrzyłam, co się dzieje. Czasem wychodzi, czasem nie. Ale nawet taka zabawa jest miła. Zwłaszcza, że to szkic, a nie obraz. Nie żal nawet jak się zmarnuje.
Lubię patrzeć jak fale uderzają o skały. Faktura kamienia wyszła Ci rewelacyjnie i te rozbryzgi. próbowałam skopiować fragment - nic a tego...
OdpowiedzUsuńSkały pomalowałam różnymi odcieniami brązu (dałam też trochę fioletu). Potem zgniotłam kawałek papieru śniadaniowego, zanurzyłam w gęstej farbie i robiłam odciski - to idealny sposób na fakturę kamieni. Potem, tam, gdzie chciałam, żeby było jaśniej, wymyłam farbę pędzlem, a rysy pomalowałam bardzo cienkim pędzelkiem. A rozbryzgi robiłam na początku. Kiedy farba była mokra, spryskiwaczem (takim, w którym kiedyś był płyn do mycia szyb) puściłam pod kątem strumień wody i... patrzyłam, co się dzieje. Czasem wychodzi, czasem nie. Ale nawet taka zabawa jest miła. Zwłaszcza, że to szkic, a nie obraz. Nie żal nawet jak się zmarnuje.
Usuń