poniedziałek, 22 października 2012

Ostatnia róża. The last rose.

Nocne ulewy i wiatr (działo się to w zeszłym tygodniu) złamały pęd róży Lichtkonigin Lucia. Jeden pęd, a tyle na nim kwiatów. Włożyłam go do wazonu i dzień po dniu obserwowałam, jak rozwijają się kolejne pąki. Podczas malowania cienie na żółtych płatkach jak zwykle sprawiły mi trochę kłopotu, posiłkowałam się więc kredkami akwarelowymi. (Znajduję w Internecie coraz więcej artystów, którzy wyczarowują cuda przy pomocy kredek. Wiem, że jest to bardzo czasochłonna technika, ale strasznie mnie korci. Może jak skończę moją powieść? Czyli na wiosnę, miejmy nadzieję...).
Last week night winds and downpours had broken a branch (or shoot - I don't know which word is more correct) of yellow rose Lichtkonigin Lucia. One branch and so many flowers. I had put it in the vase and day by day I observed the new buds opening. The shadows on the yellow petals were (as usual) a bit difficult for me to paint so I used watercolor pencils. I find in Internet more and more artists who paint with coloured pencils. I know that working with this medium is time-consuming but I would like to concentrate upon it. Maybe when I finish the book I'm writing now. That means spring... Let's hope.
Żółta róża dzień pierwszy. Yellow rose - day 1.

Żółta róża następnego dnia. Yellow rose next day.

1 komentarz: